We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Adoracja Naj​ś​wi​ę​tszego Sakramentu przy Grobie Pa​ń​skim​/​Adoration of the Blessed Sacrament at the Holy Sepulcher

by Maciej Wirmański

/
1.

about

(english below)

PL
Żona mi mówi: wypada ci jechać do mamy. A ja się ociągam i nie mam ochoty. Wiem, że mama poczeka, że to się nie przedatuje. W końcu jednak po zrobieniu wszystkim sprawunków i większości przedświątecznych rzeczy, które mogłem zrobić pojechałem do mamy. Wziąłem ze sobą mały plastikowy cebrzyk i frotową ścierkę.

Znalazłem miejsce parkingowe w błocie obok ogrodzenia. Za rozjechanym błotem był las wessany w zimną mgłę. Być może z lasu dobiegał śpiew mysikrólika, który brzmi jak pisk zepsutego łożyska w dziecięcym wózeczku lub samochodziku. Wokół tańczyły spadające z nieba drobinki lodu, które raniły każdy kawałek odsłoniętej skóry. Podwiewał wiatr w sposób nieregularny i niestały. Ten wiatr nie dałby się dobrze nagrać. Podszedłem do furtki, rozejrzałem się po cmentarzu, który był kiedyś chlubą okolicy. W ostatnich latach proboszcz postanowił pozbyć się większości tutejszych drzew w tym limb i jedynych owocujących we wsi dorosłych dębów. Gdyby chociaż pogoda dopisała, to widać by było panoramę Tatr. Teraz jest tylko to siuty wypizdów na szczycie wierchu.

Bezbłędnie znalazłem grób mamy, choć spodziewałem się większej ilości ludzi zmarłych po niej. Za rzędem, w którym leżała mama były jeszcze trzy pełne rzędy tutejszych zmarłych. Dużo ludzi, których znałem. Jeszcze więcej, których znałem choćby z widzenia. Już nigdy nie uwolnię się od tego miejsca. Ci zmarli wiedzieli o mnie więcej, niż chciałbym.

To tylko tyle myśli, które miałem na miejscu, bo aura nieznośna nie pozwalała na więcej. Poszedłem do studni po wodę. Poruszyłem lewarem od pompy. Z kranu wypłynęła jadowicie ostra woda. Jadowita w istocie, o czym przypominał napis "woda niezdatna do picia". Źródło wypływało z miejsca zanieczyszczonego wiernymi zmarłymi tutejszej parafii.

Wytarłem pospiesznie nagrobek, położyłem wielkanocny stroik. Przetarłem zdjęcie mamy - resztę porządków zostawiłem nadchodzącej ulewie, bo ręce mi marzły od wody nasączonej tłuszczem tutejszych parafian.

Wracając do domu postanowiłem wstąpić do kościoła. Drewniany zabytek z początku XX-wieku zdumiewa eklektyzmem stylów. Ten chaos kształtował moje dziecięce pojęcie o tym co piękne i warte uwagi. Nie poszedłem się modlić, lecz posłuchać ciszy. Wielka Sobota, przedpołudnie. Kościół pozbawiony jest wszelkich ozdób. Otwarte złocone tabernakulum głównego ołtarza. W nawie bocznej przeciętne wyglądający Grób Pański. Ozdobiony brzydkimi, sztucznymi, białymi liliami i gałęziami psiej róży. Na dole realistycznie wyglądający Chrystus o ciele lekkoatlety z zaznaczającymi się spod smukłej sylwetki mięśniami godnymi uczestnika triatlonów, z ranami w miejscach, o których świadczy Pismo i Tradycja. U góry Najświętszy Sakrament w złoconej monstrancji i tiulowym welonem. Za opłatkiem w złotej ramie świeciło punktowe światło, które miało jeszcze bardziej podkreślać niesamowitość sceny, świętość czasu, miejsca, obiektu. Najbardziej jednak imponującym elementem Grobu Pańskiego zawsze będzie warta honorowa. Mężczyźni z OSP ubrani w połowie od pasa w dół w stroje ludowe. Od pasa w górę w galowe stroje strażackie. Na głowach czarne, lakierowane hełmy z wielkim orłem. W ręku drewniane halabardy. To kroki rytmiczne kroki wartowników słychać w nagraniu. Wartę zmieniają co kwadrans. W trakcie warty nie ruszają się wcale.

Przyszedłem do kościoła poszukać ciszy, lecz od samego przedsionka spotykam dawnego znajomego, który koordynuje zmiany warty. Jest strażakiem - ochotnikiem, witamy się szybko wymieniając konieczne uprzejmości. W tym miejscu już nigdy nie będę anonimowy. Nie podchodzę, wzorem innych osób na kolanach, do drewnianego krzyża stojącego przed głównym ołtarzem. Pod krzyżem wiklinowy koszyk na datki. Obok krzyża ramka z informacją "Krzyża nie całujemy". Idę do razu na prawo do drewnianych ławek, by być blisko grobu i ludzi, którzy przyszli się modlić. zostawiam rejestrator na ławce. Jak one zgrzypią! Niczym okręt z utworu "Rime of the Ancient Mariner" Iron Maiden.

Szukam ciszy, jednak od wejścia wiem, że tutejsza cisza jest inna od tej ciszy, którą bym sobie wyobraził. Od wejścia, gdy nie skrzypnęły, a zgrzypnęły wielkie drzwi do nawy głównej i zastukały luźno ułożone w nich szybki. Od wejścia, gdy usłyszałem dźwięk swoich lekkich adidasów po granitowej posadzce, a za mną obcasy jakiejś kobiety. Od momentu, gdy usadowiłem się na ławce trzeszczącej pod wpływem ledwego przepływu płynów ustrojowych i komórkowych. Od momentu, gdy z zakrystii wyszedł kościelny z pomocnikiem, by przygotować kościół na wieczorne uroczystości Wielkiej Soboty. Rozmawiali ze sobą możliwie cicho. Kościelny, o pięknym niskim głosie mam problem z utrzymaniem swoich tenorowych szeptów pod granicą słyszalności dla wszystkich modlących się wiernych - żywych.

Ta cisza wypełniona jest oddechami, smarkaniami, siąkaniami, zakrztuszeniami, odksztuszeniami, prychaniami, kichaniami. Wypowiadanymi półsłówkami modlitwami i grzechotaniem różańców. Strzelaniem w kolanach i chlupotaniem tkanek. Pocieraniem tekstyliów o ciało i obiekty wokół. Szeptami do kumów, powinowatych i rodziców. Ludzie wchodzą i wychodzą. Za dwojgiem drzwi do kościoła: tymi, które prowadzą do przedsionka i do nawy głównej: mogą już rozmawiać pełną piersią, życzliwie i jowialnie. Słychać to w środku, wśród ciszy wypełnionej mnogością odgłosów, które otulone są zimną mgłą i drewnianą konstrukcją postawioną przez naszych przodków. "Naszych", bo czuję się częścią tej rodziny, pomimo, że zawsze uważałem ją za rodzinę patologiczną, z której należy uciekać jak najdalej, z którą więzi mnie łączące zawsze były dla mnie więzami.

Wielka Sobota, 2022

ENG
My wive said: You should go visit your mum. But I delay with it and I'm not in the mood. I know mum will wait, the visit won't overdue. At last after I did all necessary chores I finally went to mum's place. I took with me a small plastic bucket and a cloth.

I've found parking place in the mud near a fence. Behind the mud ran over by multiple cars there were woods sucked in by a cold fog. I may be wrong but I've probably heard a song of a regulus. Reguluses sound like creeking wheel of a child cart. Sharp and tipy pieces of ice danced around and cut any piece of naked skin. The wind was fickle and irregular. That wind could not be recorded in good way. I went to the gate, crossed it and look around the cementery which used to be one of the most beutiful in the region. In last few years the parson decided to cut of most of the cemetary trees included rare stone pines and only adult oaks in the area. If only weather was better that day I could see panaroma view of Tatras. But it was only naked andy windy shithole on the top of a hill.

With no doubts I've found my mum's grave. However I've expected more deceased on the cemetary after death of the mum. Three lines of fresh graves. I knew some of these people. More indiduals I knew by sight. I will never release from this place. Deceased knew about me more than I wish.

These are only thoughts I had. Weather didn't let me to have more. I went to the well for the water. On the well there is a sign "Non-potable water. Do not drink!". Indeed water was poisened by the rotten corpses of the faith.

Hurriedly I've cleaned up the tombstone, I put on flowers. The rest of tidying I've left in hands of coming storm. My hands started to freeze off because of the cemetary water mixed with the grease of deceased.

On my way home there was a church I've decided to visit. It's an old wooden church built by locals at the beginning of XX century. Mixture and chaos of styles shaped my child views on aesthetics. I went to the church not to pray but to listen to the silence. Great Saturday, Sabbatum Sanctum, morning. Catholic church lacks any ornaments. The gold tabernacle was wide opened and empty. On the right there was mediocre looking Tomb of the Christ. It was decorated with ugly plastic lilies and twigs of wild roses. On the bottom there was a figure of the Christ. His body was muscular and well built as an athlete with minor wounds. On the top there was a Holy Sacrament with the bright light from behind it to make this scene more intimidating. But the most impressive piece of the scenery is the honor guard. Young volunteer fire fighters wearing half tradition half fire fighters' costumes. On their heads black, shiny helmets with with bright white metal eagles. In their hands wooden halbards. Rhytmic march o the honor guard can me heard in this recording. Honor guard change every 15 minutes. During guard they don't move at all.

I went to the church looking for a silence but from the front door I met an old collegue who coordinates guards. He is volunteer fire fighter as well. We greeted speedily. From that very moment I knew I won't be anonymus in the church anymore. I do not come on my knees as everybody else to the cross on to center of the church. Under the cross there is a basket for donations. Near the cross there was caption "Do not kiss the cross". I went to right, to wooden benches. I wanted to be close to the people who came here to pray. I left my recorder on a bench. They are so creeky! It felt like a ship from song "Rime of the Ancient Mariner" by Iron Maiden.

I was looking for the silence, but from the doors I knew that silence of that place is different than a silence I imagined in my head. From the doors which creeked I heard my own footsteps even though I was wearing light sneakers. Behind me there was a thunder of some women's heels. From the very moment I sat down on a bench which was vibrating thus sounding because of body fluids of the people around- I knew. Then a parish clerk with a men to help came. They were trying to speak as silent as possible during their chores but their deep whispers were heard anyway.

That kind of silence was filled with breaths, blowing of noses, coughing, sneezing and most of the know ventilation related noises. Filled with whispers of prayers and rattling of rosaries. Creeking of bones and knees. Squelching of flesh. Rubbing of fabric against bodies and objects around. Whispers of friends, family members, parents. People coming in and out.

Sabbatum Sanctum, 2022

credits

released April 18, 2022

license

all rights reserved

tags

about

Maciej Wirmański Bustryk, Poland

Field recordist, sound designer, noise musician, owner of label Szara Reneta.
szarareneta.bandcamp.com

Website:
maciejwirmanski.pl

contact / help

Contact Maciej Wirmański

Streaming and
Download help

Redeem code

Report this album or account

If you like Maciej Wirmański, you may also like: